Ło zbójniku.

 

Poniosło raz jednemu kupcowi konie w podróży przez las. Wywróciły wóz z towarami tak nieszczęśliwie, że go przygniotły. Jęczał tak i sapał pod ciężarem, ale nijak nie mógł się wydostać. Na domiar złego pierwszej nocy zjawiły się wilki i zagryzły mu jednego konia. Drugi uciekł spłoszony. Drugiej nocy zaczęło padać i zrobił się nieciekawie, bo kupiec nie miał już siły wołać o pomoc.

I kiedy tak przestraszony wsłuchiwał się mlaskanie wilków, które wróciły na drugie danie i zastanawiał, kiedy on stanie się deserem, usłyszał kroki. Potem był strzał z pistoletu, wielki hałas, skowyt krzyk i… zemdlał.

Kiedy się ocknął nad ranem, zobaczył, że wóz jest postawiony na koła i zaprzężony w jakiegoś konia. On leży na wozie a nad nim stoi… herszt zbójników z pistolcem w ręce. O mały włos drugi raz by go zemdliło, ale harnaś to zauważył i dał mu płynu na odwagę. Kupiec odzyskawszy rezon rzekł tak:

- To co? Zostałem obrabowany i porwany?

- Cosik mi sie widzi, ześ został uratowany, panocku! Ale kie zycie Ci nie miłe i kieś kcioł se tu polezej z wilkami, to jo Wos poknie przeprasom i zarozki Wos z wozu zrzucem cobyście se w trowie pocekali jaze wilcy wrócom. Miołek Wos łodwieź do wsi, boście som z tej samej, co i jo był. Nale wiycie: jako wilcy przydom, to wózeczek i co tam na nim mocie juz Wom nie bydzie potrzebny, a moim chłopcom sie przydo. To co, hop z wózka?

- Nieeeeeeeeee! – dało się słyszeć po lasach.

 

*  *  *

 

Moje propozycje do rozważania dzisiejszego fragmentu z Ewangelii:

           

Ta scena z Ewangelii podpowiada nam 2 ważne sprawy o naszym patrzeniu na Jezusa.

  1. Wpierw Apostołowie, kiedy łódź jest miotana falami, nie rozpoznają Jezusa. Zaczyna się burza, łódź może się wywrócić, fale mogą ich zalać – nic wiec dziwnego, że gdzie nie spojrzą, z każdej strony widać nadciągające zagrożenie. I jeszcze te postać idąca sobie jak gdyby nigdy nic po wodzie…

Podobnie w naszym życiu. Czasami zdarzają się takie burze, że gdzie nie spojrzeć, to zewsząd czyha na nas jakieś zagrożenie. Wtedy łatwo potraktować Jezusa jako zjawę. Jako kolejne zagrożenie. Jeśli tak się stanie, to potem mówi się, iż Bóg mnie opuścił, Bóg tak zrządził, Bóg mnie tak potraktował, bo się zemścił

Jezus – gdy mówi Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się! – to prosi: nie traktujcie Mnie jako zagrożenia! Nawet, jeśli burze naszego życia są poważne i długie, to nie warto wrzucać Jezusa do jednego worka pt. „zagrożenie” wraz z innymi niesprzyjającymi okolicznościami.

 

  1. Przykład św. Piotra pokazuje nam drugą rzecz odnośnie naszego patrzenia na Jezusa. Póki Piotr ma oczy skupione na Jezusie – idzie po wodzie. Gdy tylko przestanie patrzeć na Jezusa – tonie.

Podobnie w naszym życiu. Chcemy, żeby Jezus przychodził do nas w ciężkich chwilach. Ale, gdy już przyjdzie – to przestajemy na Niego patrzeć, a na powrót skupiamy się na problemie czy bólu. Bo Jezus przychodzi dać siłę naszej duszy, a nie tylko naszym stopom, rękom, sercu i umysłowi.

 

Z tym przychodzeniem Jezusa wcale nie jest łatwo. Chcielibyśmy, aby życie z Nim było jak jeden wielki biwak, sielanka. Chcielibyśmy, żeby był z Nami w zdrowiu, a On potrafi przyjść do nas także w chorobie. Chcielibyśmy spędzać z Nim tylko radosne chwile, a On chce być z nami także w cierpieniu. Chcemy być z Nim w spokoju, a On chce nam towarzyszyć także w chaosie, epidemii i wojnie…

Wszystko zależy od tego, czy Go dostrzeżemy i czy nie przestaniemy na Niego patrzeć!

© ks. Wojciech Pal

*  *  *

 

Dzisiaj  rozważamy fragment z Ewangelii według św. Mateusza [Mt 14, 22-33]:

           

Gdy tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał.

Łódź zaś była już o wiele stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli.

Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!»

Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!»

A On rzekł: «Przyjdź!» Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, podszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!»

Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?»

Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym».

 

Ksiądz Wojciech Pal - góral



Moja gwara jest raczej intuicyjna. Raczej ze słyszenia, z dzieciństwa - niż ze słowników i opowiastek. Raczej beskidzka - niż podhalańska.

Podziel się:
Więcej…

Liczba odwiedzin:

© 2009-2024 by GPIUTMD

Na górę strony